#4 Wybrane ekranizacje dzieł Stanisława Lema – część I: „Bratnie narody podbijają kosmos!”

Stanisław Lem (ur. w 1921 r. we Lwowie, zm. 2006 w Krakowie), pisarz, futurolog, filozof, wizjoner. Jego książki przetłumaczono na ponad 40 języków i wydano w łącznym nakładzie przekraczającym 30 milionów egzemplarzy. Lem uznawany jest za jednego z najwybitniejszych światowych twórców science-fiction wszech czasów. Wielu filmowców sięgało po jego bogaty dorobek, z różnym zresztą skutkiem.

Oto I część przewodnika po niektórych ekranizacjach.

Omówione zostaną tu pokrótce długometrażowe filmy nakręcone za Żelazną Kurtyną.

Milcząca Gwiazda / ang. First Spaceship On Venus, 1959, Polska/NRD, reż. Kurt Maetzig

Niech Was nie zmyli oldschoolowy, amerykański poster i anglojęzyczna wersja trailera, którą zamieszczam na końcu. Milcząca Gwiazda, ekranizacja powieści Astronauci z 1951 roku, to w 100% film socjalistyczny. Lemowi możemy wybaczyć wychylenie ideologiczne o tyle, że pisał swoją książkę w czasach stalinizmu, i jeśli w ogóle chciał wydawać, musiał igrać z cenzurą. Akcja dzieje się w świecie przyszłości, który zażywa komunistycznego pokoju i ogólnego dobrobytu. Narody świata odbierają tajemniczy sygnał od wenusjańskiej cywilizacji. Na sąsiednią planetę wyrusza międzynarodowa ekspedycja, która ma nawiązać kontakt z obcymi. Czego od nas chcą Wenusjanie? Czy stanowią zagrożenie? Czy uda się z nimi porozumieć?

Oczywiście najgłupszy i najbardziej krnąbrny jest w gronie dzielnych kosmonautów Amerykanin (nie raz wypomni mu się, że jego ziomkowie zrzucili bombę na Hiroszimę). Załodze towarzyszy też super-robot (na zdjęciu po prawej), który gada, potrafi przepowiadać pogodę i wygrywa z każdym członkiem załogi statku w szachy. I choćby dla tego radzieckiego skrzyżowania R2-D2 z C3PO film można obejrzeć. A, i jest też wątek miłosny, japoński-chiński, więc fani melodramatów będą usatysfakcjonowani…

I książka, i film trochę się zestarzały – przede wszystkim w kontekście ich propagandowego wydźwięku. Ale w swoich czasach mogły robić wrażenie. Milcząca gwiazda była jak na możliwości Demoludów superprodukcją, a film – nawet w skali światowej – technicznie nie odstawał od ówczesnej czołówki. Na zgniłym Zachodzie puszczano go z anglojęzycznym dubbingiem pod tytułem First Spaceship On Venus. Na pewno jest to ciekawostka z fantastycznego lamusa staroci, która raczej już nie wzbudzi wypieków na twarzy u współczesnego widza.

Wersję anglojęzyczną można zobaczyć na YouTube, a wersję po polsku na CDA.pl

Ikaria XB-1, 1963, Czechosłowacja, reż. Jindřich Polák

Chociaż w napisach i oficjalnych informacjach o filmie nie pojawia się nigdzie wzmianka o Stanisławie Lemie, podobieństwo do fabuły powieści Obłok Magellana (1955 r.) jest zbyt duże, by nie mówić o świadomym wykorzystaniu wątków z tejże. A zatem mamy w filmie do czynienia – podobnie jak u naszego Lema – z pierwszą podróżą poza Układ Słoneczny, do planet gwiazdy Alfa Centauri. Na swojej drodze załoga statku napotyka wrak ziemskiej stacji kosmicznej z XX wieku. Ale to dopiero początek kłopotów.

Trzeba przyznać, że ten zapomniany nieco film zadziwiająco zniósł próbę czasu (co nie przeszkadza mu być zarazem cudownie staroświeckim). Widziałem gdzieś hasło reklamowe, że to obraz, którym inspirował się Stanley Kubrick przy kręceniu 2001: Odysei Kosmicznej. Nie wiem, czy tak było, ale jest przynajmniej kilka ujęć w Ikarii, mających w sobie podobny, poetycki klimat i wizualnie nieco zbliżonych (nie przymierzając) do tamtego arcydzieła, więc jestem w stanie w to uwierzyć. No i przede wszystkim czeski film wciąż broni się nowatorskim jak na owe czasy podejściem – na pierwszy plan wysuwa się psychologia bohaterów, pokazane są przede wszystkim ich rozterki, moralne dylematy i życie codzienne podczas wieloletniej wyprawy ku gwiazdom.

Film zdobył na I Festiwalu Filmów Fantastycznych w Trieście Grand Prix, nagrodę Złotej Rakiety. Doczekał się też kinowej dystrybucji na Zachodzie. Wyświetlany był jako Icarus XB-1, a w USA nosił tytuł Voyage to the End of the Universe. Warto zobaczyć!

Film z polskimi napisami dostępny na cda.pl

Wersja anglojęzyczna także na YouTube

Solaris / Солярис, 1968, ZSRR, reż. Boris Nirenburg, Lidiya Ishimbayewa

Solaris to najbardziej znana z książek Stanisława Lema. Wydana w Polsce w 1961 roku powieść zalicza się do ścisłego kanonu największych światowych powieści science-fiction. W tym dziele autor osiągnął już mistrzostwo. Nikt tak nie pisał fantastyki naukowej w tamtych latach jak Lem, łącząc maestrię języka z filozoficznym zacięciem, śmiałe naukowe koncepcje z humanistycznymi dylematami, a do tego ubierając je we wciągającą intrygę oraz przedstawiając jedną z najbardziej niezwykłych wizji obcego życia we wszechświecie, jakie kiedykolwiek stworzono. Arcydzieło!

Historia Krisa Kelvina, psychologa, który zostaje wysłany do bazy naukowej na planecie Solaris, by zbadać, co dzieje się z jej zdradzającą symptomy obłędu załogą, doczekała się trzech ekranizacji. Jeśli jeszcze nie znacie powieści, to koniecznie nadróbcie zaległości i nie psujcie sobie wspaniałej kosmicznej i intelektualnej przygody, jaką daje książka Lema. Na film przyjdzie czas po lekturze!

Pierwsza, niemalże zapomniane ekranizacja Solaris to dwuczęściowy film zrealizowany w ZSRR na potrzeby telewizji. Po raz pierwszy wyświetlono go 8-9 października 1968 roku na kanale I radzieckiej TV. Nie jest to oczywiście tak efektowna wersja jak te kinowe, ale ma swoich zwolenników i może zaciekawić zagorzałych fanów Lema i maniaków science-fiction.

Film z angielskimi napisami dostępny jest na kanale YouTube

Solaris / Солярис, 1972, ZSRR, reż. Andriej Tarkowski

Dużo bardziej znaną adaptacją Solaris Stanisława Lema jest ta o parę lat późniejsza, kinowa, nakręcona przez wybitnego rosyjskiego reżysera, Andrieja Tarkowskiego. Film jest często nazywany sowiecką odpowiedzią na Odyseję Kosmiczną 2001 Stanleya Kubricka. Dzieło Tarkowskiego nominowane było do Złotej Palmy w Cannes w 1972 roku i otrzymało na tymże festiwalu Nagrodę Specjalną Jury.

Mamy tu wszystkie istotne linie fabularne z książki i głównych bohaterów, choć reżyser pozwala sobie na większe i mniejsze zmiany. Jak na wielkiego artystę przystało, Tarkowski szuka własnego klucza do opowieści. Skupia się na wątku miłosnym, a przede wszystkim dywagacjach filozoficznych. Jego interpretacja głównych problemów odbiega od lemowskiej. Film zresztą bardzo nie podobał się pisarzowi. Legenda głosi, że Lem wygrażał Tarkowskiemu w rozmowie i nazwał go po rosyjsku „durakiem” (głupkiem). W jednym z wywiadów autor Solaris zdradził, jakie miał zarzuty względem reżysera (zainteresowani mogą przeczytać TUTAJ). Byli jednak i tacy, którzy zachwycali się filmem. Po obejrzeniu obrazu inny arcymistrz kina, Ingmar Bergman, komplementował metaforycznie rosyjskiego kolegę: „Tarkowski jest już w pokoju, do którego ja zaczynam dopiero pukać”.

Film zobaczycie choćby na Vod.TVP

Test pilota Pirxa, 1979, Polska/ZSRR, reż. Marek Piestrak

Pewnie część z Was (było tak też ze mną) po raz pierwszy spotkała się z twórczością Lema za sprawą szkolnych lektur. Pamiętam, że w szóstej albo siódmej klasie podstawówki omawialiśmy parę opowiadań z Opowieści o pilocie Pirxie. Po latach przeczytałem cały tom (pierwotnie wydany w 1968 roku) i największe wrażenie zrobiły na mnie dwa teksty: Terminus i Rozprawa. To drugie opowiadanie posłużyło właśnie za kanwę filmu Test pilota Pirxa (nie mylić z tym o tytule Test, w którym autor snuje inną historię). Treść wydaje się niezwykle atrakcyjna i jak na owe lata była bardzo na czasie – w tym samym roku, w którym Lem wydał swojego „Pirxa”, Philip K. Dick wypuścił powieść Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, na podstawie której nakręcono Łowcę androidów.

W opowiadaniu Lema i filmie Piestraka pewne prywatne konsorcjum chce wprowadzić do powszechnego użycia nowoczesne androidy. Komandorowi Pirxowi zostaje powierzone dowództwo nad misją statku kosmicznego w kierunku Saturna. Załoga składa się z ludzi, ale też androida (a może androidów?). Zadaniem Pirxa jest rozpoznać jedynie po obserwacji zachowań, kto jest kim i ocenić przydatność sztucznych ludzi w tego typu misjach. Nie wszystko jednak (jak zawsze!) idzie zgodnie z planem…

Człowiek kontra android, kosmiczna misja, tajemnica do rozwiązania…  – co może pójść nie tak? U Lema wszystko jest w porządku, ale film nie należy już do dzieł udanych. Po latach pewne rozwiązania wydają się staroświeckie, niektóre efekty wizualne trącą myszką, w końcu scenariusz (i to największy zarzut) nie jest aż tak wciągający, jakby mógł być, biorąc pod uwagę świetny pierwowzór. Ale mimo tej socjalistycznej przaśności, motyw główny – co lepsze: żywe czy sztuczne – może wciąż wydawać się zajmujący. Cyberpunk po polsku? Choć ten termin jeszcze wtedy nie istniał, to opowiadanie Lema wyprzedza swój czas, a film stanowi kolejną ciekawostkę – pewnie do odpuszczenia dla fanów dobrego sci-fi, ale do polecenia dla tych, którzy pragną zobaczyć, jak to się dawniej za Żelazną Kurtyną robiło.

I choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, na festiwalu filmów fantastycznych w Treście Test pilota Pirxa wygrał z… Obcym. Ósmym pasażerem Nostromo Ridleya Scotta. No cóż, dziesięciolecia zweryfikowały wybory Jury.

Film znajdziecie na Vod.pl

I to by byłby koniec na dziś, ale ciąg dalszy oczywiście nastąpi…

z kosmicznym pozdrowieniem,

Lachu

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.