Dziękujemy wszystkim, którzy podesłali propozycje Bohaterów Niezależnych (NPC) na erpegowy konkurs. Szacownej komisji w składzie: Aviko, Krasnal i Lachu po burzliwych, trwających wiele dni obradach, okupionych karczemnymi awanturami i pojedynkami na śmierć i życie, udało się się ustalić, co następuje:
I Nagroda (podręcznik do gry Warhammer 4.0): Grzegorz Płonka (18 lat) za postać Herloka Szolmsa, nieudolnego orka-detektywa
II Nagroda (bon podarunkowy do sklepu Gnom i zestaw kości): Sebastian Wądrzyk (18 lat) za postać z pozoru poczciwego karczmarza Stasia
Wyróżnienia (bony podarunkowe do sklepu Gnom i na DriveThroughRPG): Patryk Mach (23 lata), Bartosz Jarosz (15 lat) i Michał Piwowarczyk (17 lat).
Pozostali uczestnicy otrzymali drobne erpegowe upominki.
fot.: Natan Kohs
Poniżej można przeczytać nagrodzone prace,
I Nagroda: Grzegorz Płonka (18 lat)
Herlok Szolms – jest to ork, który za młodu znalazł powieść detektywistyczną i zainspirowany przygodami głównego bohatera postanowił podążyć w jego ślady. Przez kilka lat nie miał szczęścia, aż pewnego dnia po pojawieniu się w stolicy przypadkiem wpadł na trop jednego z członków gildii zabójców, z którą nie mogła poradzić sobie straż miejska i łutem szczęścia udało mu się go pojmać. Zdobył dzięki temu sławę, otworzył swoją własną agencje detektywistyczną i postanowił rozbić całą organizację przestępczą. Straż miejska musi z nim współpracować, aby nie nadwyrężać swojej już słabej reputacji w oczach ludzi. Uważa się on za najwybitniejszego detektywa, który chodzi po świecie, ale jego zdolności pozostawiają wiele do życzenia. Podczas śledztw często nie zauważa najbardziej oczywistych poszlak i przez swoją niezdarność zamazuje część śladów (co jest gildii zabójców na rękę). Jest on jednak bardzo chętny aby zaszczepić swoją pasję w innych i poproszony uczy innych fachu detektywistycznego.
II Nagroda: Sebastian Wądrzyk (18 lat)
Wszyscy z miasta Duselbach oraz okolicznych wsi znają karczmarza Stasia, syna niedoszłego władcy Seweryna, syna Sławomira II z rodu Nieugiętych. W roku 145 po upadku Wielkiego Imperium, gdy osiągnął wiek dojrzały, postanowił odciąć się od rodziny. Zabrał sakwę pieniędzy oraz niezbędny prowiant i pod osłoną nocy uciekł niepostrzeżenie z domu. Założył on w sąsiednim królestwie Drotenbuch, własną karczmę ,,Pod Jasnym Niebem” i prowadzi tam swoją działalność aż po dzień dzisiejszy.
Ludzie opisują go jako prostego, uczciwego mężczyznę o średnim wzroście i dobrze zbudowanej sylwetce. Długa broda i bujna grzywa dodają mu uroku i na pozór przypomina Świętego Mikołaja uwielbianego przez wszystkie dzieci w całym państwie. Jest miły i uprzejmy przez co jego karczma jest pełna różnorodnych gości, a w środku czuć zawsze ciepłą oraz przytulną atmosferę. Jednak nie dajcie się zwieść jego anielskiej postawie. Każdy, kto szuka tutaj zaczepki lub sprawia kłopoty jest grzecznie wypraszany. Jeśli jednak to nie zadziała, to siłą wyrzuca rozbójnika za drzwi prosto w dziurę pełną błota i odpadków z jedzenia powszechnie nazywaną koszem dla śmieci. A uwierzcie mi, siła Stasia dorównuje legendarnemu bykowi z Minos, przynajmniej tak głoszą plotki tutaj rozsiane. Rzec by można o nim cudotwórca. Potrafi naprawić cokolwiek co znajdzie się w jego ogromnych łapskach. Od naprawy zepsutego cepa, aż po wymianę koła w młynie. Wyciąga pomocną dłoń każdemu, kto zasługuje na jego pomoc. Umie także rozweselić, a przynajmniej pocieszyć tych ludzi, co smutek i tęsknota są im dobrze znane.
Nie bez powodu jest on tutaj nazywany Klucznikiem. Cały czas nosi ze sobą pęk kilkunastu kluczy i nie wszystkie otwory, do których prowadzą, są nam znane. Jedno jest pewne – co tydzień wieczorem w niedzielę, gdy wszyscy pójdą spać do pokoi, zamyka się w sąsiednim domostwie, wynajętym kilka lat temu. Dobiegają stamtąd odgłosy jakichś otwieranych bądź zamykanych portali i słychać tam także, niezrozumiałe dla przeciętniaka, słowa tworzące jakby inwokację do kogoś lub czegoś. Przynajmniej tak donoszą ci, co przechadzali się w pobliżu owego budynku. Nikt jednak dotąd nie odważył się zajrzeć do środka lub zapytać naszego Stasia o ,,dorobek” znajdujący się w środku. Wścibscy, wtykający nos w nie swoje sprawy ciekawscy są zapisywani na czarnej liście naszego gospodarza, a mieszkańcy wolą tego uniknąć i zbytnio nie nadużywać jego gościnności. Niestety, od tamtej pory na granicach królestwa zaczęły pojawiać się dziwne i niespotykane zjawy oraz koszmary, które swoją obecnością odstraszają nie jednego obywatela. Jak na razie nic poważnego się nie wydarzyło, ale nie wiadomo co oznacza ich nadejście. Zgubę czy wybawienie? No i co mają wspólnego z naszym kochanym karczmarzem.
Każdy, kto tu zawita, powinien wpaść do tej karczmy i poczuć niesamowity klimat, a także urok jaki stworzył tutaj Staś. Jeśli jednak uda się komuś zawiązać z nim w bliższą relację, powinien mieć się na baczności, gdyż obca jest nam jego druga, ciemna strona…
Wyróżnienie: Michał Piwowarczyk (17 lat)
Io jest magiem klątwy. Zwykle bywa on dość neutralny wobec nowo przybyłych… do momentu kiedy wyczuwa osobę, która cierpi w dowolny sposób (fizyczny lub psychiczny). Wtedy zaczyna używać swojej magii nie tylko w celu zyskania energii z danej jednostki, ale również wzmacnia jej/jego cierpienie. Czarodzieje klątwy mogą użyć tej energii na wiele sposobów, by daną osobę przekląć lub poważnie zranić i wtedy takowa osoba może przeżywać stany lękowe, ataki paniki lub popaść w szaleństwo. Źródło mocy może być dowolne, więc często dochodzi do samookaleczeń oraz do zaniedbania ciała w celu pozyskania energii cierpienia.
Jednakże trzeba się skupić na tym kim jest Io i dlaczego podążył tą złą ścieżką. Zaczęło się to gdy Io uczęszczał do szkoły magii. Był tam wzorowym uczniem, który trzymał się ściśle zasad i pomagał bez interesownie wszystkim na około. Był wręcz idealnym wzorem do naśladowania. Jednakże gdy on sam potrzebował pomocy… to nigdy jej nie dostawał. W chłopaku narastała frustracja faktem że ci, którym pomagał odwrócili się od niego w potrzebie. Wtedy gdy spędzał swój wolny czas w bibliotece podeszła do niego tajemnica osoba, ubrania w fioletowe szaty. Ta osoba usiadła przy nim i zaczęła rozmawiać z chłopakiem. Wtedy Io oraz tajemnica osoba zwana Guhrolem się zaprzyjaźnili. Mężczyzna tłumaczył Io prawdę o życiu i próbował go nakierować w stronę szkoły magii, o której nigdy nie słyszał. Od tamtej pory Io stał się uczniem klątw oraz zatracił swoje dawne zachowanie i ideały podążając tą ścieżką.
Wyróżnienie: Bartosz Jarosz (15 lat)
Po świecie krążą różne plotki o starcu imieniem Aoth, jednak wszystkie z nich zawierają w sobie przynajmniej odłamek prawdy. Jest on przez przeciętnych ludzi widywany rzadko, z powodu swojej pustelniczej natury, lecz zawsze kiedy to się dzieje, powstaje jeszcze więcej plotek i legend na jego temat. Rzekomo za pomocą swojej niemalże nadludzkiej wiedzy i inteligencji oraz mistrzowsko opanowanym sztukom magicznym, pustelnik potrafi dopomóc wszystkim, którzy szukaliby jego pomocy. Jednak na jego nauki i wsparcie mogą liczyć tylko ci, którzy zostaną przez Aotha uznani za ludzi dobrych i sprawiedliwych, a wszyscy którzy nie spełnią tych wymagań spotkają się w najlepszym wypadku z milczeniem. Swoją praworządność, zdolności i wiedzę Aoth zawdzięcza swojemu ojcu – Dżinowi. To właśnie po nim pustelnik odziedziczył naturalną biegłość w posługiwaniu się magią, ale i cechy wyglądu nietypowe dla zwykłych ludzi, w tym niebieskawy kolor skóry, sprawiający, iż nie może on zawitać w żadnym większym mieście na dłużej niż kilka dni, nie narażając się na odkrycie jego prawdziwego pochodzenia. Aoth nie został jednak nigdy obdarzony nieśmiertelnością, dlatego na starość zaczął kawałek po kawałku rozdawać swoją wiedzę i nauki uczniom, na tyle szlachetnym, aby mogli je dobrze wykorzystać. Przez lata wyszkolił wielu medyków, artystów, bardów, a ostatnio nawet zaklinaczy, lecz jego
misja jeszcze się nie skończyła.
Wyróżnienie: Patryk Mach (23 lata)
Było to dwa dni temu, podróżowaliśmy wtedy razem z Barnim szlakiem kupieckim w kierunku Dormhalu. Na jednym z zakrętów zauważyliśmy porzucony wóz z rozbitym kołem, jakie to typowe nieprawdaż ? Oczywistym było jednak, że nie przejdziemy koło tego znaleziska obojętni. Po paru krokach w kierunku naszego nowego celu ręka Barniego zdecydowanym ruchem zatrzymała się przed moją piersią, blokując mi dalszą drogę. Obróciłem się w jego stronę i zobaczyłem, że wpatruje się on w drzewa znajdujące się po prawej, między którymi wiodła niewielka ścieżka.
– Widzisz ? – zapytał Barni
Wytężyłem wzrok i spomiędzy drzew zauważyłem niewielką jaskinię wydrążoną w skalę z której zdała się promieniować łuna złotego światła.
– Może to właśnie tam ukryli się właściciele wozu, albo chociaż zostawili tam skarb ?
– Powinniśmy to sprawdzić.
Niepewnie chwyciłem swój topór w ręce, kątem oka widziałem towarzysza trzymającego w pogotowiu naciągnięty łuk. Zbliżaliśmy się do wejścia powoli, stąpając po cichu, w oczekiwaniu co okaże się naszym oczom. Jakież było nasze zdziwienie kiedy po dotarciu do skał, jasnym było że wcale nie odbijają światła żadnego ukrytego wewnątrz skarbu, lecz to one same tworzyły tą dziwną poświatę. Powoli wyjrzałem zza rogu i dostrzegłem że krótki korytarz prowadzi do większej izby.
– Idziemy ? – zapytałem
– Teraz to już na pewno nie zawrócę – odparł mój kompan
Chwilę później staliśmy u wejścia do okazałego pomieszczenia wewnątrz jaskini, wszystko promieniowało złotym światłem, wewnątrz po całej podłodze walały się strony jakby wydarte z ksiąg, dookoła znajdowały się wielkie, masywne regały, jednak były one pozamykane i ponumerowane.
Wewnątrz tego wszystkiego stało potężne biurko a za nim siedział dziwny jegomość, ubrany był on w elegancki czarny strój, spod którego wystawała biała koszula zapięta kilkoma guzikami, natomiast największą uwagę zwracała jego fryzura, a raczej jej brak, przez co blask odbijający się od jego łysiny był nieziemsko wręcz oślepiający.
– Ach, jakże się cieszę że przybyliście, proszę podejdźcie śmiało.
Staliśmy obaj jak wryci. Mieliśmy mnóstwo pytań, których jednak nikt z nas nie zadał głośno, czułem że mój kompan jest równie ciekaw co i ja tego co za chwilę nastąpi.
– Śmiało Panowie, usiądźcie, musimy porozmawiać.
Po paru krokach byliśmy już przy biurku naprzeciw nieznajomego. Zanim zdążyliśmy coś powiedzieć, on zaczął…
– A więc Panowie czym się zajmują ?
– Jesteśmy myśliwymi – odparłem – podróżuje…
– Świetnie, to wręcz wybornie – przerwał nieznajomy – dawno nie było tutaj żadnego myśliwego.
Odsunął krzesło, odpychając się piętami, po czym wstał i zbliżył się do jednego z regałów. Otworzył wielką drewnianą szufladę z napisami K – M i zaczął wertować strony papierów ułożone w równe stosy, jakby księgi położone obok siebie, stronicami ku górze.
– Kapłani… nie, Kowale… nie, Leśnicy… nie, o jest Myśliwi! Znalazłem, to się nada.
Z widocznym szerokim uśmiechem na twarzy powrócił do biurka, kładąc przed nami chwilę wcześniej wyciągniętą stronnicę.
– Zlecenie – przeczytałem na głos napis u samej góry
– Upoluj pięć dzików i przynieś ich skóry – mój kompan kontynuował czytanie dalszej części
– Nagroda, dziwny pytajnik oraz jeszcze dziwniejszy żółty kwadracik z napisanymi literkami P. D. – wyszeptaliśmy oboje w tym samym czasie.
– No Panowie, wszystko jasne, wróćcie do mnie po spełnieniu wytycznych – energicznie oświadczył mężczyzna
Dziwna łuna która rozświetlała pomieszczenie zgasła, od tej pory siedzieliśmy w półmroku który rozpraszało kilka pochodni rozmieszczonych na ścianach, których wcześniej nie sposób było zauważyć. Popatrzyliśmy po sobie z niedowierzaniem. Czy my właśnie śnimy ? Dlaczego to wszystko wydaje się takie realne ale jednak niewyobrażalne?
– Przepraszam, co tu tak właściwie się wydarzyło ? – zapytałem zdziwionym głosem
Nasz nowy znajomy nic nie odparł, przyglądał się natomiast księdze leżącej przed nim.
– Słuchaj, może zróbmy to co jest tutaj napisane ? nie jesteś ciekaw co to wszystko może znaczyć ? – zapytał Barni szarpiąc mnie za rękaw.
Całe to zdarzenie zszokowało mnie na tyle, że jedyne co mogłem zrobić to skinąłem głową twierdząco w odpowiedzi na pytanie towarzysza. Po opuszczeniu jaskini zadawaliśmy sobie wiele pytań, jednak szczególnie jedno pytanie mojego przyjaciela utknęło mi w głowie.
– Czy Ty również widziałeś dziwny kształt nad głową tamtego człowieka ? Coś jakby znak zapytania ?
Przez tą łunę, a może przez szok nie przyjrzałem się wtedy dokładnie, ale odpowiedź na to pytanie miała nadejść dość szybko. Bez zbędnego obijania się rozpoczęliśmy poszukiwania zdobyczy.
Jak to wprawni myśliwi szybko wpadliśmy na trop gromadki dzików, udało nam się ustrzelić kilka sztuk a następnie oskórować te małe bestie. W związku z tym że robiło się już ciemno rozbiliśmy obóz, z euforią oczekując następnego dnia, żeby odkryć zagadkę dziwnej jaskini i zamieszkującej jej człowieka.
Wraz z pierwszymi promieniami słońca wyruszyliśmy w drogę powrotną. Po paru minutach byliśmy znów w środku, dziwna łuna wróciła, całe pomieszczenie znów było rozświetlone dziwnym złotym światłem.
– Mówiłem ! mówiłem że widziałem coś nad głową.
Faktycznie dało się zauważyć kształt nad głową nieznajomego, jednak nie przypominał on pytajnika jak wcześniej wspominał Barni, według mnie był to bardziej wykrzyknik, może to kwestia gustu.
– Panowie, siadajcie szybko, szkoda czasu.
– Przynieśliśmy skóry dzików, dokładnie tak jak było to zapisane na tej stronie
– Ach tak świetnie, poczekajcie momencik…
Mężczyzna wyjął kuferek spod biurka i położył go przed nami.
– Proszę bardzo, wasza nagroda, śmiało, otwierajcie.
Uwierzyłbyś ? naszą nagrodą był zamknięty kufer który mieliśmy otworzyć sami i zobaczyć co jest w środku. Pierwszy raz ktoś zaproponował mi taki rodzaj zapłaty ale muszę przyznać że miało to w sobie dreszczyk emocji i niepewności. Kto wie, może nie za kilkadziesiąt, ale tak za kilkaset lat takie formy zapłaty staną się codziennością ?
Barni nie wytrzymał napięcia i otworzył kuferek z wnętrza którego oślepiło nas jeszcze mocniejsze światło, które w jednej chwili przenikło na nasze dłonie, przenosząc się następnie na całe ciało i może zabrzmi to dziwnie ale tak jakby zostało wchłonięte do naszego wnętrza. Może to również zabrzmi dziwnie ale poczułem nagły zastrzyk mocy, jakbym mógł przenosić góry, poczułem jakby moje zmysły się wyostrzyły, jakbym w jednej chwili był w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania świata. Rzuciłem szybkie spojrzenie w kierunku Barniego, w jego oczach widziałem że czuje to samo co ja.
– Kołczan i skórzana krótka – powiedział zadowolonym głosem Barni zaglądając do otwartego kuferka.
– Jeżeli nagrody wam nie pasują, możecie rzucić kością – odezwał się mężczyzna
Jaką kością? Nie mieliśmy nic takiego przy sobie, szkoda że podczas skórowania dzików nie zabraliśmy paru kości, może to jakaś kolejna zagadka? Mówi się trudno. Od razu ustaliliśmy że kurtkę zabiorę ja, natomiast kołczan zostanie dla mojego kompana.
– Dziękuję za współpracę, oraz życzę miłego dnia, wróćcie do mnie za tydzień, jeżeli będziecie zainteresowani dalszą współpracą – odpowiedział nieznajomy z szerokim uśmiechem po czym wrócił do czytania swojej księgi.
Cóż to było za dziwne spotkanie, tego dnia czułem się jakby ktoś z góry nakreślił tą jaskinię na szlaku naszej podróży a następnie na mnie spoglądał i z wielkim zainteresowaniem oraz euforią śledził przygody moje oraz mojego druha.